Używamy plików cookie do usprawnienia funkcjonowania witryny internetowej oraz polepszenia jakości świadczonych usług. Korzystanie z tej witryny internetowej oznacza zgodę na naszą politykę w zakresie używania plików cookie.

Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies w ustawieniach przeglądarki.

Więcej informacji na temat plików cookie znajdą Państwo w polityce cookies.

Tak, akceptuję
Pomiń menu

Powrót do święta bukietów

Dlaczego odwoływać się do starego święta i starego zwyczaju? Bo tylko stare święta są ciekawe. Nowe muszą się sprawdzić w czasie: ile są warte, okaże się dopiero za pół wieku. To nie znaczy, że wszystkie stare zwyczaje warte są kontynuacji. Ale zwyczaj komponowania bukietów na Matkę Boską Zielną (15 sierpnia) na pewno należy do tych najcenniejszych. To święto posiada ukryty potencjał: jest na wskroś nowoczesne, odpowiada na potrzeby człowieka XXI wieku, bo uczy ziół i kwiatów, uczy ekologii i botaniki. Jedno z najpiękniejszych polskich świąt łączy metafizykę z estetyką i botaniką. Jest spektakularne, aromatyczne i mądre: odsłania paradoksy współczesności.

 

******

Bukiety zielne to tradycja rolnicza. Nie znaczy to, że jej kultywowaniem nie mogą zająć się mieszczuchy. Ksiądz Tischner mówił o święcie Matki Boskiej Zielnej, że „to święto przede wszystkim piękne. Ono prowokuje ludzi, aby byli piękni”. Zbieranie ziół i kwiatów jest jak muzyka: łagodzi obyczaje, koi i uczy. Każdy więc w takim botanicznym safari się odnajdzie.

Odurzający zapach lata, mięty i szałwi towarzyszy temu świętu od wieków. Kiedyś w dzień Matki Boskiej Zielnej niesiono do kościołów naręcza kwiatów, a zielne procesje zachwycały malarzy i poetów. Dziś mało kto wie, jak wyglądają dziewanna czy ruta; bukiety stały się wątlejsze, a puryści widzą w starym zwyczaju tylko znikający folklor. Mylą się. To święto posiada ukryty potencjał: jest na wskroś nowoczesne, odpowiada na potrzeby człowieka XXI wieku, bo uczy ziół i kwiatów, uczy ekologii i botaniki. Jedno z najpiękniejszych polskich świąt łączy metafizykę z estetyką i botaniką. Jest spektakularne, aromatyczne i mądre: odsłania paradoksy współczesności. Zabiegani, stale w niedoczasie, wepchnięci w standard zorganizowanego wypoczynku, powoli zdajemy sobie sprawę, że coś nas omija. Już wiemy, że dumnie niegdyś brzmiące hasło „Miasto, Masa, Maszyna” zwietrzało. Ludzie spokornieli. Zrozumieliśmy, że jesteśmy botaniczny mi analfabetami. Wiele osób nie potrafi odróżnić rosnącego ziemniaka od marchewki, rumianku od krwawnika. Łatwiej niż swojską szałwię zidentyfikować nam bazylię. Zioła z południa Europy są powszechnie znane, gdyż zostały wylansowane przez potężny przemysł kosmetyczny i równie potężny przemysł żywieniowy, jako dodatek do włoskich po traw. Tak – są wspaniałe, ale przecież równie atrakcyjne roślinki pachnące, leczące i przyprawowe rosną na naszych łąkach. Nie potrafi my z nich korzystać, ponieważ ich nie znamy. I tu w sukurs idzie nam stary obyczaj, o którym przypomina stowarzyszenie Instytut Dziedzictwa.

Dlaczego odwoływać się do starego święta i starego zwyczaju? Bo tylko stare święta są ciekawe. Nowe muszą się sprawdzić w czasie: ile są warte, okaże się dopiero za pół wieku. To nie znaczy, że wszystkie stare zwyczaje warte są kontynuacji. Ale zwyczaj komponowania bukietów na Matkę Boską Zielną na pewno należy do tych najcenniejszych. Niesie tyle ważnych dzisiaj treści, że porzucenie go byłoby głupotą. To święto zawsze pobudzało wyobraźnię. Pojawia się w poezji i malarstwie. Teologicznie ważne, ale też spektakularne, aromatyczne i bajeczne. Fascynujące, bo nikt obdarzony wrażliwością nie po zostaje obojętny wobec przepychu kwietnych kompozycji, feerii barw i zapachów. Znalazłam taki oto wiersz Jana Lechonia:

„O! wy kwiaty mej młodości

prosto z łąki zioła

Co na Matkę Boską Zielną

znoszą do kościoła

I stawiają Częstochowskiej,

by podniosła rączkę,

Nad firletkę, macierzankę

i nad srebrną drżączkę

Nad rozchodnik i lawendę,

nad rutę i miętę,

Bo to wszystko przecież Boże,

bo to wszystko święte”.

Święte to znaczy również godne szacunku. Tymczasem bukiety stopniały – jest ich mniej i są skromniejsze. Pedagogika zielnych bukietów nie zmieniła się jednak od czasów Lechonia. Warto z niej korzystać, ponieważ staliśmy się aroganccy wobec świata roślin: bezmyślnie betonujemy, niszczymy i haniebnie śmiecimy. Pobocza leśnych dróg czy łąki powinny być polskim wstydem. Podobnej dezynwoltury nie ma w żadnym europejskim kraju.

Do tego zapomnieliśmy, co które zioło znaczy, do czego służy i jak się nazywa. Mięta czy rumianek nie rosną przecież pod celofanem na sklepowych półkach. Według Zygmunta Glogera w ziemi krakowskiej do poświęcenia niesiono 12 roślin: warkocz Najświętszej

Panienki, obieżyświat, trojeść, żabie skrzeki, boże drzewko, rotyć, lubczyk, leszczynę z orzechami, żyto, konopie, len i miętę. Ale zwyczaje nie są skrzepłym tworem: te, które są żywe, ewoluują. Wystarczy spojrzeć na naręcza kwiatów z „Procesji zielnej” Witolda Pruszkowskiego – prócz ziół są tam rudbekie, malwy, nagietki i firletki. Również jabłko nabite na patyk. I dzikie kwiatki z ludowymi nazwami: „koszyczki Najświętszej Marii Panny” to werbena, „łzy Matki Boskiej”, czy li groszek, a śliczne „pantofelki Matki Boskiej” to tojad. Kiedyś było ich pełno przy drogach, dziś to gatunek ginący, a więc pod ochroną. Rzadki sta je się też słynny kąkol i jeśli chcemy pokazać dzieciom, jak wygląda, to lepiej się spieszyć.

To oczywiście – w pewnej mierze – cena za postęp cywilizacyjny. Ścieki wyprowadzane do rowów czy hałdy śmieci w lasach pojawiły się jako odprysk cywilizacji, ale są znakiem niskiego poziomu edukacji. To nie cywilizacja, lecz barbarzyństwo, „buractwo” – jak mówią niektórzy.

Problemy innej kategorii niesie za sobą urbanizacja. Osiedla, arterie komunikacyjne i strefy przemysłowe pochłaniają tereny, które kiedyś należały do przyrody. Dzięki temu żyjemy bardziej komfortowo. Ale szybko zmniejszyły się przestrzenie roślinności naturalnej. Wpierw nikt się tym nie martwił. Teraz okazuje się, że nawet chwasty są potrzebne, że każdy gatunek ma swoje miejsce i swoją rolę. Stąd walka o zachowanie bioróżnorodności. To, co kiedyś istniało samo z siebie, teraz wymaga ludzkiej troski. Nie dziwię się, że rolnicy za kąkolem wcale nie tęsknią, ale lepiej, żeby ta roślina nie wyginęła.

Bukiety zielne to tradycja rolnicza. Nie znaczy to, że jej kultywowaniem nie mogą zająć się mieszczuchy. Ksiądz Tischner mówił o święcie Matki Boskiej Zielnej, że „to święto przede wszystkim piękne. Ono prowokuje ludzi, aby byli piękni”. Zbieranie ziół i kwiatów jest jak muzyka: łagodzi obyczaje, koi i uczy. Każdy więc w takim botanicznym safari się odnajdzie. Single i samotnicy mogą medytować, zwolennicy eskapad grupowych – świetnie się bawić. A rodzinna wyprawa z dziećmi daje okazję do naturalnej lekcji przyrody. To bardzo demokratyczne święto – tu nie ma znaczenia grubość portfela. Kwiaty i zioła można zbierać w lesie, w ogród ku, na działce, na wsi i w mieście, na wet między blokami. To wreszcie także święto kobiece, nie tylko ze względu na patronkę. Przecież wiązanki na zielne orszaki przygotowywały głównie kobiety. One znały wszystkie tajemnice roślin, bo stosowały je w kuchni i w domowej farmacji. One karmiły i leczyły. Tego samego dnia – 15 sierpnia – przypada Święto Wojska Polskiego i rocznica Cudu nad Wisłą. Nie chciałabym, by ktoś pomyślał, że wprowadzam dyskryminację emocji ze względu a płeć, ale dobrze się składa, że tego samego dnia mamy taki spektakularny komponent kobiecy.

Liliana Sonik

Prezes Instytutu Dziedzictwa, inicjatorka konkursu „Cudowna Moc Bukietów”